Nie mam pojęcia o czym mogłabym napisać, także ten tego, pochwalę tu mojego Karola. Chyba pochwalę. Mimo, że jest marudny to całkiem znośny - mam nadzieję, że jego "okresowe" humory zostaną zagłuszone przez miłość do mnie! Nie, nie wpadłam jeszcze w samouwielbienie i raczej tego nie uczynię. Jezu, ja nawet nie wiem jak opisać go w kilku zdaniach. Jest śmieszny, no może nie śmieszny pod względem obraźliwym, bo darzę go ogromnym uczuciem, więc pomyślmy, on jest taki lekko ciapowaty, bo no kurde, czasami muszę prosić się o samo przytulenie, rany, jak tak można, no nie? Co to ma w ogóle znaczyć. Natomiast strasznie troszczy się o mnie, kiedy jest taka potrzeba; no dobra - zawsze. Jest uroczy; uwierzcie, że nie wtedy kiedy śpi, no po prostu nie. Ma otwartą buzię i śmiesznie nioha. Ale kiedy budzę się w nocy i jęczę (zbereźnicy, eh) z powodu strasznego snu to owszem, utula mnie, uspokoi, więc jest wprost idealny, ale nie tak do końca. Jego uśmiech jest taki podchwytliwy, nigdy nie wiadomo czy ze złości czy z miłości. Tak, nadal jestem kwestii tej, że kocham go niezmiernie mocno. Mimo wszystko. Mimo tego, że nawet i ja marudzę; fakt, zdarza mi się to prawie codziennie, no dobra schlebmy tu sobie trochę; nie lubię marudzić, ale staram się tego jednak nie robić. Mam nieprzerwaną wenę w pisaniu, więc dajcie mi pisać, nie marudźcie, że za długie do czytania, wytężcie umysły! No nie jest to wybitna poezja w moim wykonaniu, ale nadal się staram, uwierzcie. Kontynuując: Roztrzepany (no teraz już nie aż tak, bo zmienił fryzurę, skubany jeden), gadatliwy - to akurat lubię, zabawowy - uwielbiam jak wywołuje uśmiech na mojej pulchnej buźce (chociaż jego mama mówi, że zbyt koścista), a może i jest. Whatever, bo nie o mnie tu piszę, a może w sumie. Słodki jest, zupełnie jak mały chłopiec, noszący rybaczki z podwiniętymi nogawkami oraz koszulkę z zbyt długimi rękawami - czy to nie brzmi kochaniutko? Owszem! Brzmi tak, jasne, że tak, bo czemu by nie? Jest taki, a z tego stroju zaczerpnął jedynie szelki! Chociaż wciąż jest kochany, bardzo. Wielbię go za to jaki jest, nadal marudny, ale jest. Nie, żebym się czepiała, bo w tym momencie jedynie go wychwalam. Obecnie mam jakieś roztrzepanie umysłowe, myśli lecą na lewo i prawo, ale słusznie; tak to chyba powinno działać u kobiet - milion myśli do wylania. A ja wciąż kocham go! Tego tu właśnie założyciela bloga. Jest moją inspiracją, szczerze; nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia, oprócz niego i laptopa, no i nie pomijajmy przyjaciół, których mam niewiele, bo aż dwóch.
Okej, okej, miałam sobie nie schlebiać, tak? A sporo powyższych wypocin poświęcona jest mi, a dlaczego? Coś mi nie wyszło. Dobra, dobra, już się tak nie będę gorszyć, jestem świetna.
Jeszcze raz go kocham i kochać będę 8 razy (metafora dla kumatych).
Pozdrawiam Ja, najcudowniejsza i najpiękniejsza kobieta mojego mężczyzny we wszechświecie.