poniedziałek, 29 grudnia 2014

Włamuję się bezkarnie, zupełnie.

Nie, żebym nie miała swojego bloga, bo mam.

Nie mam pojęcia o czym mogłabym napisać, także ten tego, pochwalę tu mojego Karola. Chyba pochwalę. Mimo, że jest marudny to całkiem znośny - mam nadzieję, że jego "okresowe" humory zostaną zagłuszone przez miłość do mnie!  Nie, nie wpadłam jeszcze w samouwielbienie i raczej tego nie uczynię. Jezu, ja nawet nie wiem jak opisać go w kilku zdaniach. Jest śmieszny, no może nie śmieszny pod względem obraźliwym, bo darzę go ogromnym uczuciem, więc pomyślmy, on jest taki lekko ciapowaty, bo no kurde, czasami muszę prosić się o samo przytulenie, rany, jak tak można, no nie? Co to ma w ogóle znaczyć. Natomiast strasznie troszczy się o mnie, kiedy jest taka potrzeba; no dobra - zawsze. Jest uroczy; uwierzcie, że nie wtedy kiedy śpi, no po prostu nie. Ma otwartą buzię i śmiesznie nioha. Ale kiedy budzę się w nocy i jęczę (zbereźnicy, eh) z powodu strasznego snu to owszem, utula mnie, uspokoi, więc jest wprost idealny, ale nie tak do końca. Jego uśmiech jest taki podchwytliwy, nigdy nie wiadomo czy ze złości czy z miłości. Tak, nadal jestem kwestii tej, że kocham go niezmiernie mocno. Mimo wszystko. Mimo tego, że nawet i ja marudzę; fakt, zdarza mi się to prawie codziennie, no dobra schlebmy tu sobie trochę; nie lubię marudzić, ale staram się tego jednak nie robić. Mam nieprzerwaną wenę w pisaniu, więc dajcie mi pisać, nie marudźcie, że za długie do czytania, wytężcie umysły! No nie jest to wybitna poezja w moim wykonaniu, ale nadal się staram, uwierzcie. Kontynuując: Roztrzepany (no teraz już nie aż tak, bo zmienił fryzurę, skubany jeden), gadatliwy - to akurat lubię, zabawowy - uwielbiam jak wywołuje uśmiech na mojej pulchnej buźce (chociaż jego mama mówi, że zbyt koścista), a może i jest. Whatever, bo nie o mnie tu piszę, a może w sumie. Słodki jest, zupełnie jak mały chłopiec, noszący rybaczki z podwiniętymi nogawkami oraz koszulkę z zbyt długimi rękawami - czy to nie brzmi kochaniutko? Owszem! Brzmi tak, jasne, że tak, bo czemu by nie? Jest taki, a z tego stroju zaczerpnął jedynie szelki! Chociaż wciąż jest kochany, bardzo. Wielbię go za to jaki jest, nadal marudny, ale jest. Nie, żebym się czepiała, bo w tym momencie jedynie go wychwalam. Obecnie mam jakieś roztrzepanie umysłowe, myśli lecą na lewo i prawo, ale słusznie; tak to chyba powinno działać u kobiet - milion myśli do wylania. A ja wciąż kocham go! Tego tu właśnie założyciela bloga. Jest moją inspiracją, szczerze; nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia, oprócz niego i laptopa, no i nie pomijajmy przyjaciół, których mam niewiele, bo aż dwóch.

Okej, okej, miałam sobie nie schlebiać, tak? A sporo powyższych wypocin poświęcona jest mi, a dlaczego? Coś mi nie wyszło. Dobra, dobra, już się tak nie będę gorszyć, jestem świetna.

Jeszcze raz go kocham i kochać będę 8 razy (metafora dla kumatych).

Pozdrawiam Ja, najcudowniejsza i najpiękniejsza kobieta mojego mężczyzny we wszechświecie.

środa, 17 grudnia 2014

enjoy. *fałsz*

Dzsiejszy wieczór był wyjątkowo nudny, nie miałem pojęcia co robić. Internet standardowo zamulał, nie miałem żadnej dobrej książki przy sobie, a aktualna playlista zrobiła się jakoś dziwnie nudna, wszystko zapowiadało się, że spędzę kolejny n u d n y wieczór, aż w końcu - przez przypadek - włączyłem tę o to piękną piosenkę - Sting - Englishman In New York - na początku totalnie nie mogłem skojarzyć ten piosenki, lecz po chwili.. *o tak!* - "Sting, no przecież!". Jest to stary utwór, który powstał w 1987 roku! Po przesłuchaniu tejże pięknej piosenki zacząłem szukać więcej utworów Sting'a.
Odnalazłem m.in:

Sting - Fields Of Gold - klasyk, imo jedna z piękniejszych piosenek Sting'a. Przyniosła mu wielką sławę w 1993 roku. Piosenka pochodzi z albumu Ten Summoner's Tales. Jest to chyba moja ulubiona piosenka Sting'a.

Sting - Fragile - z pewnością słyszałem tę piosenkę już wcześniej, lecz dopiero dzisiaj zapoznałem się dokładnie z tekstem. Jest to wspaniały utwór i jestem pewien, że niedługo postaram się zaśpiewać tę piosenkę.


Sting rzecz jasna ma na swoim o wiele więcej piosenek, lecz nie chcę wam wszystkiego od razu wykładać na tacy; mam nadzieję, że ktoś z was się zainteresuje i poszuka na youtube jego twórczości, na prawdę warto! Polecam gorąco!



Kolejnym artystom, którego postanowiłem posłuchać był stary, ale za to bardzo dobry 

Sting - Fragile - z pewnością słyszałem tę piosenkę już wcześniej, lecz dopiero dzisiaj zapoznałem się dokładnie z tekstem. Jest to wspaniały utwór i jestem pewien, że niedługo postaram się zaśpiewać tę piosenkę.

Sting rzecz jasna ma na swoim o wiele więcej piosenek, lecz nie chcę wam wszystkiego od razu wykładać na tacy; mam nadzieję, że ktoś z was się zainteresuje i poszuka na youtube jego twórczości, na prawdę warto! Polecam gorąco!


Kolejnym artystom, którego postanowiłem posłuchać był stary, ale za to bardzo dobry Chris Isaak.

Rzecz jasna pierwszą piosenką, którą przesłuchałem było Wicked Game, czyli piosenka Chris'a wydana w 1989 roku. Jest to jego najbardziej znana piosenka, która znajduje się w albumie 

Rzecz jasna pierwszą piosenką, którą przesłuchałem było Wicked Game, czyli piosenka Chris'a wydana w 1989 roku. Jest to jego najbardziej znana piosenka, która znajduje się w albumie Heart Shaped World - jest to jego trzeci, lecz z pewnością najlepszy album.


Te wspaniałe utwory tak mnie zainspirowały i zmotywowały, że postanowiłem nagrać samego siebie i zaśpiewać niektóre fragmenty, a czasami nawet całe piosenki w/w autorów. Niektóre z nich wyszły "nawet okej" i jestem w stanie podzielić się efektami tutaj. W każdym nagraniu poszło coś nie tak, albo za szybko zacząłem śpiewać, albo za wolno, albo pomyliłem się w tekście.. no ale zdarza się najlepszym, a co dopiero mi.

Zawsze chciałem śpiewać "zawodowo", lecz wydaje mi się, że  brakuje mi tego "czegoś"; tej magicznej rzeczy, którą mieli chociażby właśnie Sting&Chris Isaak.

Enjoy.



Nagrania dodam jutro, gdyż dzisiaj blogger nie współpracuje i nie chcą się załadować nagrania na stronę, może to jakiś znak?

Tak, czy owak, jutro dodam wspomniane nagrania,

do usłyszenia!









sobota, 22 listopada 2014

Pierniczki!

Oho, cześć wam!


Od dawna nic nie pisałem, więc czas najwyższy się znowu rozpisać!

W piątek piekłem pierniczki razem z Moją Ukochaną Wikunią i Mamą!
Jak na pierwszy raz to wyszło super; ale muszę trochę przerobić przepis, aby były bardziej słodkie.

Początkowo był mały problem z ciastem, wszystko się kleiło, oho; ale mama wzięła sprawę w swoje ręce i podołała wyzwaniu! Dobra mama!

Ogólnie jestem zadowolony z rezultatów, mimo że pierwsza próba wyszła fatalnie, bo ciasteczka się spaliły!



Mudżyńskie Pierniczki I





Potem było już tylko lepiej! Zmniejszyliśmy temperaturę i czas pieczenia i następne partie pierniczków wyszły super ;3;.


Oto efekt końcowy:



♥ Pierniczki ♥



wyglądają i smakują super. ☺

Jak zrobić pierniczki:

SKŁADNIKI (oryginalnie):

• 2 łyżki miodu

• 2 szklanki mąki

• 3/4 szklanki cukru

• 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej

• 1/2 torebki z przyprawą do piernika + łyżka cynamonu

• 1 łyżka masła

• 1 jajo ( + dodatkowe jajko do posmarowania pierniczków przed pieczeniem )

• około 1/3 szklanki lekko ciepłego mleka


SKŁADNIKI ( zmiany, które wprowadzę następnym razem )


• 3, 4 łyżki miodu

• szklanka cukru

• - zaryzykowałbym - cała torebka z przyprawą do piernika ( aby sprawdzić co z tego wyjdzie )

• 2 łyżki z "górką" cynamonu

• 3 łyżki mleka





WYKONANIE :

- Przesiać mąkę na stolnicę, wlać rozpuszczony gorący miód i zarobić nożem.
Podczas zarabiania dodawać kolejno cukier, sodę, przyprawy + cynamon, a gdy masa lekko przestygnie należy dodać masło i jedno jajko ( w całości ) - zarobić ponownie.

- Dolewając stopniowo ( po 1 łyżce ) mleka zagniatać ręką ciasto, aż będzie średnio twarde i gęste.
Dokładnie wyrabiać, aż będzie gładkie - ok. 10 minut wyrabiania.

- Na przysypanej mąką stolnicy rozwałkować ciasto.

- Wycinamy pierniczki,  a następnie smarujemy je rozmąconym jajem i układamy na blaszce.

( Osobiście smarowałem jajkiem tylko pierwszą serię, która mi się spaliła. Potem piekłem pierniczki bez smarowania).


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

• Podczas wyrabiania będzie się kleić ciasto, pamiętajcie, że nie możecie dawać za dużo mąki bo ciasto będzie później twarde - to samo tyczy się podczas rozwałkowania. Należy delikatnie obchodzić się z ciastem.

• Pierniczki po kilku dniach twardnieją, jeżeli chcemy żeby były znowu mięciutkie to należy je schować w szczelnym pudełku na 1-4 tygodnie!

• Czym szczelniejsze pudełko tym bardziej miękną pierniczki! (magic)

• Im więcej pierniczków w pudełku tym szybciej stają się miękkie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------





A tu macie zdjęcie mojej Księżniczki ♥








Ślicznotka!


W końcu mamy weekend, który spędzamy razem ♥

Jutro mój Pyś jedzie z rana na zakupy z mamą, oho!
Ciekawe co fajnego sobie kupi.
Dzisiaj grałem z nią w Metina2, wyexpiła mnie do 17 poziomu, tak więc jest progress, niedługo silne ciało na M1, oho! Jest moc!
Może niedługo da się skusić na pogranie ze mną w LoL'a? Kto wie, kto wie..




Aktualnie siedzimy sobie razem jak typowe no-lify, słuchamy muzyki, Ja piję sobie piwko ( somersby, tak bardzo ) %%... i  czekamy, aż mój internet się odmuli, a potem może jakiś film/LoL?
Ogólnie mieliśmy dzisiaj umowę, że jak internet wróci do życia to Wika nadrabia swoje seriale itp, a Ja maniaczę w LoL'a, tak więc spoko układ!
Internet pewnie powróci dopiero o północy, tak więc jesio godzinka! oho!



Okej, tyle chyba wystarczy!
Niedługo znowu coś napiszę! 


niedziela, 16 listopada 2014

Obiadek u dziadków!

Cześć i czołem!


Razem z Moją Ukochaną Paćką byliśmy dzisiaj u moich dziadków na obiadku!
Daleko nie mieliśmy, bo dziadkowie mieszkają pode mną, no ale zawsze to coś!
Babcia serwowała coś specjalnego, a dokładniej Gęś, która była zaskakująco dobra! Oho!
Babunia robiła ją pierwszy raz i wyszło jej super.
We wcześniejszym poście trochę "marudziłem", że musiałem długo szukać tej gęsi, no ale muszę przyznać, że warto było!
Najchętniej kupiłbym gęś i sam ją przyrządził.. może jakoś niedługo zaproszę Ukochaną na romantyczną kolację przy świecach, oho? Dobry pomysł!

A tak oto prezentowała się gęś babci, niestety nie zdążyłem zrobić zdjęcia, gdy gęś była jeszcze w całości, bo zostałem zawołany dopiero, gdy danie było już na stole, ehu.
No ale zawsze to coś.

Na pierwszy rzut oka nie wygląda smakowicie, ale uwierzcie, jest PZE-PY-SZNE!







Może niedługo sam kupię gęś i ją przyrządzę.
Jeśli mi się uda to opiszę tutaj krok, po kroku jak wszystko zrobiłem, oraz podzielę się z wami efektami końcowymi, oczywiście w postaci zdjęć.

sobota, 15 listopada 2014

Lilith - dział I

- " Lilith - AKT I


~ 1.Raj - Stworzenie.


- "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, 
na obraz Boży go stworzył: 
stworzył mężczyznę i niewiastę. 
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi». 
I rzekł Bóg: «Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona». I stało się tak. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. 
I tak upłynął wieczór i poranek - dzień szósty."  Rdz 1,27.




[...] RAJ. 


Ziemia była pokryta piękną, kolorową roślinnością; drzewa, krzewy, kwiaty [...] i inne wspaniałe rośliny ozdabiały Ziemię.
Oblewały Ją wody, które idealnie kontrastowały z roślinnością[...] 
Wiele gatunków zwierząt wędrowało po Ziemi poszukując dla siebie miejsca, a w okół nich podróżowali Adam i Lilith - wybrańcy, którzy mieli królować na Ziemi.

Adam uwielbiał przebywać nad morzem, twierdził, że należy tu zamieszkać. Uważał, że morze jest im potrzebne do dalszego życia; Według Adama morze zapewniało im pożywienie i bezpieczeństwo.
Niestety, ale Lilith była innego zdania.
Stanowczo nie zgadzała się z Adamem, uważała, że należy udać się w góry, zdala od niebezpiecznych zwierząt, które zbierają się w nocy nad morzem, aby odpocząć.
Była to pierwsza, bardzo poważna kłótnia wybrańców.
Lilith jednak uległa i zgodziła się zamieszkać z Adamem nad morzem; zrobiła to, gdyż wiedziała, że sama nie poradzi sobie w górach.
Lilith czuła żal do Adama, że ten nie posłuchał jej rady, wciąż uważała, że życie nad wodą to błąd.


Tego samego wieczoru Adam postanowił, że pójdzie poszukać czegoś do jedzenia, natomiast Lilith ma zostać i nigdzie się nie ruszać.
Adam uważał, że jako mężczyzna to on decyduje o dalszych losach wybrańców. Nie słuchał rad i próśb Lilith, twierdząc, że sam doskonale wie co ma zrobić. 
Zdenerwowana Lilith po raz kolejny posłuchała Adama,
siedziała wiele godzin nad brzegiem morza, sama, głodna i przestraszona.
Po wielu godzinach poszukiwań w końcu powrócił Adam;
miał ze sobą kilka owoców, oraz kilka ryb.
Wybrańcy najedli się do syta i przygotowali sobie posłanie do snu.


Pierwszy obudził się Adam, wstał i poszedł na kilku minutowy spacer, po którym stwierdził, że to odpowiedni czas na obudzenie Lilith. 
Obudził Ją i powiedział, że Lilith musi wstać, gdyż ten już dawno się obudził. 
Adam chciał poznać Ziemię, zaplanował już, że będą oni dziś szli wzdłóż morza. Lilith zgodziła się, gdyż sama była ciekawa świata.

Podczas podróży napotkali oni wiele zwierząt lądowych i morskich.
Stwierdzili, że są one dla nich wyjątkowo przyjazne.
Adam pokochał zwierzęta morskie, zwłaszcza ryby, natomiast Lilith pokochała zwierzęta lądowe, najbardziej zachwycały Ją gady, tj. węże.


Po długiej i wyczerpującej podróży znaleźli sobie miejsce na odpoczynek. Tym razem zatrzymali się nad małym jeziorem; miejsce te po raz kolejny wybrał Adam. [...] "

piątek, 14 listopada 2014

Dzisiejsza "wycieczka"!



Cześć i czołem!


Właśnie wróciłem z mojej dzisiejszej "wycieczki" do Szczecina!
Głównie pojechałem tam tylko po to, żeby dziadek mógł się zarejestrować do lekarza, oczywiście jak przystaje na Polską Służbę Zdrowia nie było tak łatwo! Pan lekarz z początku źle przepisał skierowanie, ale na szczęście Pani, która przepisywała do lekarza była tak miła, że udało się zarejestrować dziadka bez większych problemów! Teraz musi jedynie donieść skierowanie na dany termin i wszystko będzie git. Nie będę tu opisywać problemów zdrowotnych dziadka, jedyne co mogę jeszcze na ten temat napisać to to, że mam nadzieję, że wszystko się niedługo poprawi!

Podczas drogi dużo się naśmiałem, dziadek podczas jazdy opowiadał przeróżne rzeczy, oraz "próbował" nam ( mnie i mojej Mamie - która prowadziła samochód ) tłumaczyć jak trzeba jechać do kliniki, bo my oczywiście "nie wiedzieliśmy". Próbowaliśmy mu powiedzieć, że mamy włączonego GPS-a i wszystko wiemy, ale on chyba nie chciał tego zrozumieć. Za każdym razem, gdy GPS mówił "Skręć w prawo/lewo" to dziadek musiał dodać coś od siebie, dla przykładu:

- "Hmm, Ja to bym pojechał inaczej!"
- "HA! Wiedziałem, że tu trzeba skręcić!"
- "On chyba źle nas prowadzi.."


Kolejną rzeczą, która chyba zawsze mnie rozbawia to tłumaczenie mojej Mamie gdzie jest prawo, a gdzie lewo (?)! Moja mama ma z tym wielki problem, zawsze razem się z tego śmiejemy.
Tłumaczę jej, że lewo jest zawsze tam, gdzie ma więcej bransoletek na ręce, a prawo jest po tej stronie, po której siedzę Ja! 









Dzisiejsza podróż była męcząca dla mojej mamy, nie dość, że pojechaliśmy do Szczecina, czyli miasta, którego moja mama po prostu nie lubi, ze względu na totalny harmider i rozpierduchę to dodatkowo przewiało Ją, gdy wracała pociągiem od mojego brata! Jak to powiedział Mój Dziadek -"Mam sztywną córkę!"
W głębi duszy liczyłem, że w drodze powrotnej mama pozwoli mi poprowadzić, ale niestety, ze względu na dziadka nie mogłem jechać. *chlip, chlip*
No ale cóż, jeszcze niecałe pół roku i będę zdawać na prawo jazdy!
* I tak pewnie nie zdam, Apf."



Jeżeli miałbym teraz podsumować całą wycieczkę to ogólnie było fajnie, chociaż w pewnym momencie zrobiło mi się dość przykro.
Gdy dziadek był u lekarza i brał skierowanie to Ja i Mama pojechaliśmy do bodajże Lidla(?),
w sklepie było dużo instrumentów (?!), zaczynając od zwykłych gitar, a kończąc na trąbce, a nawet perkusji elektrycznej! We wcześniejszym poście pisałem o moich zainteresowaniach, niestety nie wiem dlaczego nie napisałem nic o zamiłowaniu do muzyki, swego czasu próbowałem gry na gitarze, a ostatnimi czasy bardzo spodobały mi się trąbki, prosiłem nawet rodziców o trąbkę na święta, ale z powodu, że mam dużo zwierzaków, to średnio mógłbym na niej grać w domu, więc doszedłem do wniosku, że chyba nie ma sensu; zwłaszcza, że prawie wszyscy twierdzili, że nie dam rady się nauczyć i jest to bez sensu *chlip*.
Kontynuując, gdy zobaczyłem instrumenty oczywiście jak małe dziecko podleciałem do danego stoiska, od razu rzuciła mi się w oczy trąbka, momentalnie, bez konsultacji z mamą wsadziłem karton z trąbką do naszego wózka! Z wielkim uśmiechem poszedłem do mamy, która zaskoczona zaczęła się śmiać, a Ja wraz z nią. Ten moment akurat był bardzo zabawny, mama raz wyjmowała trąbkę z koszyka, a Ja od razu Ją wsadzałem do środka - i tak w kółko..
Po chwili zacząłem dokładać wszystkie instrumenty, które tylko się dało.
Oczywiście na koniec nie kupiliśmy żadnego z tych "super" instrumentów tj. trąbka, lub perkusja, lecz mama stwierdziła, że na pocieszenie kupi mi harmonijkę!







A teraz moment, który mnie zasmucił.
Gdy byliśmy już przy kasie nagle zadzwonił dziadek, okazało się, że dostał już skierowanie ( te, które okazało się potem źle wypisane ) i że możemy już po niego jechać,  wszystko fajnie, pakujemy się i jedziemy! Podjechaliśmy pod klinikę i zaczęliśmy mu opowiadać o tej całej sytuacji w Lidlu, że są instrumenty, że chciałem trąbkę i wg. Dziadek zareagował dość dziwnie, poczułem się wyśmiany; uważał, że trąbka to głupota, że zamęczyłbym ich ( czyt. Jego i Babcię ) tą całą trąbką, bo przecież już wcześniej "nawalałem" na gitarze, uhm.
Niefajnie.

Twierdził, że jest to bezsensu, podobnie skomentował zakup harmonijki *aphie!*
Dzisiaj wieczorem zrobię im niezapomniany koncert!
Na koniec dodał, że w domu wisi stara trąba sygnałowa i żebym na niej sobie pograł.
*uhm*...



Potem pojechaliśmy do szpitala, żeby mógł wręczyć skierowanie, a następnie pojechaliśmy do Galaxy ( centrum handlowe ) na małe zakupy i jedzonko!
*yummy*


Oczywiście standardowo kupiłem sobie kanapkę w SubWay'u!
+
Kawę Latte.
Za wszystko płacił dziadek, więc było smacznie, no bo..
jedzenie za darmo, zawsze smakuje lepiej!


SubWay!
Columbus Coffee!






Było smacznie!




Po dobrym jedzonku nadszedł czas na zakupy w super-markecie, dziadek uparł się, że musi kupić Gęś.
Początkowo poszliśmy do Real'a, w którym oczywiście gęsi jak na złość nie było,
pojechaliśmy dalej.. minęliśmy kolejny Real, uparty dziadek chciał tam wejść, ale my stwierdziliśmy stanowczo, że NIE, bo to przecież i tak ten sam sklep, z tym samym asortymentem...!
Pojechaliśmy do Kauflandu, w którym okazało się, że gęś została już wykupiona! *ugh*
Pojechaliśmy do kolejnego super-marketu, lecz tego akurat nazwy nie pamiętam - to co mnie pocieszyło, było to, że dziadek w końcu dostał swoją kochaną Gęś, a my mogliśmy jechać w spokoju do domu!


NARESZCIE.




Teraz siedzę w domku,
szczerze mówiąc nie mam co robić, chyba pójdę się położyć na godzinkę, a może w coś pogram, sam nie wiem.. Jedno jest pewne!
Mamy dzisiaj PIĄTECZEK, mój Skarb niedługo do mnie przyjedzie i będzie u mnie nocować! Mam już przygotowane dla nas plany na wieczór, tak więc będzie super!













czwartek, 13 listopada 2014

Witajcie!



Cześć,

od dzisiaj będę starać się dodawać regularnie posty na przeróżne tematy, 
zaczynając od tego co jadłem na śniadanie, a kończąc recenzją jakiejś gry.
Dzisiaj zaczniemy od ogólnego przywitania się, opiszę siebie, moje życie i tak dalej..  

Zacznijmy od tego, że mam na imię Karol, pochodzę ze Świnoujścia i mam 17 lat.
Aktualnie uczęszczam do II klasy technikum Gastronomicznego w Świnoujściu,
póki co jest fajnie,  zobaczymy jak będzie dalej..; do szkoły poszedłem z zamiłowania, ogólnie cała moja "przygoda" z gastronomią zaczęła się od wypieków, to właśnie one początkowo mnie interesowały; gotowanie też mnie kręciło, ale w mniejszym stopniu, aktualnie ciężko mi stwierdzić, co lubię robić bardziej.. Jedno jest pewne - niestety, albo może i "stety" częściej gotuję, niż coś piekę. 







Dlaczego Gastronomia, skąd wziął się ten pomysł i czy jest to w ogóle opłacalny kierunek?

Początkowo nie wiedziałem dlaczego gastronomia, wcale się tym nie interesowałem, w sumie nie przepadałem stać nad garami, lecz.. jedno było pewne! - LUBIŁEM JEŚĆ!

Pomysł narodził się w dość nietypowy, a wręcz głupi sposób..
Pewnego wieczoru, gdy siedziałem przy stole ze znajomymi zaczęliśmy rozmawiać o naszej "przyszłości", każdy z nich miał już ustalone co będzie robić, tylko nie Ja.. trochę mnie to dołowało, z jednej strony byłem od nich młodszy i miałem jeszcze czas do namysłu, a z drugiej chciałem się określić jak najszybciej. Wyszedłem na chwilę do kuchni, no bo.. zgłodniałem, robiłem wtedy zupkę chińską ( tak, chodzi o zupkę z proszku ) i stwierdziłem - "Kurcze, a może zajmę się gastronomią?!" No i od tego czasu zacząłem się tym bardziej interesować, zacząłem piec ciasta, ciasteczka, babeczki i inne słodkości; bardzo mi się to spodobało! Z czasem zacząłem gotować obiady, robiłem kolacje. Wszystko wskazywało na to, że się w czymś odnalazłem. Byłem szczęśliwy!


Czy opłaca się kształcić w tym kierunku? Jeżeli chodzi o Technikum to wydaję mi się, że TAK, ale jeżeli chodzi o studia, to imo jest to nieopłacalny kierunek. Dlaczego? - Studia Gastronomiczne trwają 5 lat, cholernie długich i męczących 5 LAT. Niby wszystko wygląda spoko, przecież wszystkie ( no prawie ) studia trwają 5 lat, więc WTF, o co mi chodzi? No sęk w tym, że lepiej pojechać na kursy, które trwają 2 MIESIĄCE i mieć lepsze KWALIFIKACJE, niż te z 5 LETNICH STUDIÓW. Tak więc.. Studia Gastr. = not WORTH guys!

Jeżeli chodzi o przyszłość, oraz o to, czy będę wiązać swoje dalsze życie z gastronomią.. to TAK, wydaje mi się, że jest to opłacalne, gdyż ( jak to się mówi ), ludzie jedli, jedzą i będą jeść, tak więc otworzenie własnej restauracji, lub czegoś mniejszego, na pewno się opłaci i przyniesie mi dużo zysku, jeśli wszystko dobrze rozplanuje!


Interesuję się też grami, tak jak wspomniałem na początku na pewno pojawi się tu kilka recenzji, filmików oraz vlogów dotyczących gier. *E-SPORT!*


W jakie gry gram?

Hmm,

League of Legends,
DBKO,
WoT,
Metin2,
MTA,
Hearthstone,

i jeszcze kilka innych, ale już zdecydowanie mniej.



Zawsze chciałem trenować sztuki walki, przez pewien czas trenowałem Karate i BJJ, ale z powodów zdrowotnych musiałem niestety zrezygnować.. A szkoda, talent się marnuje!



Oczywiście, nie interesuje mnie tylko E-sport, lubię także ten zwyczajny SPORT.
Kiedyś trenowałem piłkę nożną, ale pewnego razu doszedłem do wniosku, że to po prostu nie dla mnie, no i tak jak wcześniej wspomniałem przy sztukach walki, po prostu moje zdrowie mi nie pozwalało kontynuować treningu.



Na razie chyba wystarczy, niedługo na pewno coś jeszcze napiszę!